Pierwsze urodziny

Minęły cztery miesiące. Zdążyłem uporządkować z bratem mieszkanie. Spakowaliśmy rodzinne pamiątki i dziesiątki nut taty. Nie wiem, czy kiedykolwiek otworzę niektóre pudła, ale wiem, że są bezpieczne. Podobnie jak wspomnienia, które w ostatnich latach tak usilnie upychałem po kieszeniach. Nie mam ich z kim dzielić. Więcej ich już nie będzie.

Ostatnie zamknięcie drzwi do domu. Odgłos kroków na klatce. Na podwórku. Brama.

Rok temu o tej porze miałem pewną rutynę; odwoziłem Zosię do przedszkola i jechałem z Franiem na zakupy. Zawsze kiedy wracałem, dzwoniłem do Taty. Rozmawiając z nim jechałem nad morze i parkowałem na Polance Redłowskiej patrząc na horyzont. Te same pytania. Chwilami cisza w słuchawce. Kilka żartów. W ostatnich miesiącach każda kolejna rozmowa była podobna do poprzedniej. Dla mnie to nie miało znaczenia. Głos taty brzmiał zawsze tak samo. Kojąco. Czułem ulgę. Wiedziałem, że „jest”.

Dziwie się tym, którzy mają oboje rodziców i dalej jakieś niepoukładane z nimi sprawy. Dziwie się facetom, którzy gniewają się na swoich ojców. Nawet, jeżeli robią to słusznie. Czasami chciałbym nimi potrząsnąć. Nie wiedzą, jak wiele mają. Nie wiedzą, jak wiele tracą. Nie wiedzą, jak wielki pokój daje przebaczenie. Nie wiedzą, jak bardzo będą tęsknić. Jesteśmy tutaj na zbyt krótki czas, aby się bezmyślnie gniewać.

Życie toczy się dalej. Takie już bywa: okrutne i piękne. W nocy pęka Ci serce a rano budzą cię promienie słońca. Uśmiecham się do ludzi. Nauczyłem się tego i to dość przydatna w życiu umiejętność, choć czasami dalej czuję powalający ucisk na karku i nie mam siły podnieść głowy.  Dalej dziwie się temu, jak Bóg przeprowadził mnie przez tą ciemną dolinę. A może dalej prowadzi?

Tata dzisiaj skończyłby 75 lat. Dalej mam jego numer w telefonie. Nie wiem, czy kiedykolwiek go wykasuję. Tacy już jesteśmy jako ludzie; niszczymy mosty, aby z tego co z nich zostanie, robić niewielkie kładki. Zastanawiam się nad tym, jak źle musiał się czuć w ostatnich miesiącach? Kiedy pytałem jak się czuje, zawsze odpowiadał „W porządku”. Zawsze. Nigdy się nie skarżył. Nie narzekał. „W porządku”.

Pierwsze urodziny. Bez niego.
„W porządku” Tato. Damy radę.
Jezus wraca. Wkrótce.
Jeszcze chwila…

First birthday

Four months have passed. I managed to sort out with my brother my apartment. We packed family memorabilia and dozens of father’s music sheets. I do not know if I’ll ever open some boxes, but I know they’re safe. Just like memories that in recent years I have so much pushed in to my pockets. I don’t have anyone to share them with. There will be no more of them anyway.

The last closing of the door to the flat. Footstep on the staircase. Foosteps In the backyard. Passing gate.

A year ago at this time I had a routine; I took Zosia to kindergarten and I went shopping with Frank. Whenever I came back, I called Dad. Talking with him, I was going to the seaside and parked on Polanka Redłowska looking at the horizon. The same questions. At times silence in the handset. A few jokes. In the last months, each subsequent conversation was similar to the previous one. It did not matter to me. Dad’s voice always sounded the same. Soothing. I felt relieved. I knew that he is there.

Im always surprised by those who have both parents and further unresolved matters. I’m surprised by men who are angry with their fathers. Even if they have every right to do it. Sometimes I would like to shake them. They do not know how much they have. Do not know how much they are losing. Do not know how great peace is giving forgiveness. They do not know how much they will miss them. We are here for too short a time to be mindlessly angry.

Life goes on. That’s how it is: cruel and beautiful. At night, your heart breaks and in the morning you are awakened by the rays of the sun. I smile at people. I have learned this and it is quite useful in my life, although sometimes I still feel the great pressure on the back of my neck and I can not lift my head. Farther wonder how God led me through this dark valley. Or maybe it continues?

Dad would be 75 today. I still have his phone number. I do not know if I’ll ever remove it. That’s just who we are; we destroy bridges to make small footbridges from what will become of them. I wonder how bad my father have felt in recent months? When I asked how he felt, he always answered „Fine”. Always. He never complained. He did not complain. „Fine”.

First birthday. Without him.
„Fine” Dad. We can do it.
Jesus is coming back. Soon.
Just a moment …

2 thoughts to “Pierwsze urodziny / First birthday

  • Pingback: Wtedy | SUNSPOTTER | Proste historie o szczęściu.

  • Aneta

    Czytam ten wpis i ściska mi się gardło… Dziś urodziny mojego dziadka. Skończył by 72 lata. Zmarł tuż po 70… Chwilę przed moim porodem. Czasem zastanawiam się jak wyglądało by nasze życie gdyby żył. Jakim byłby pradziadkiem. Tyle mieliśmy planów. Śmierć zawsze niszczy. Jest jak tornado. Zabiera wszystko i nie martwi się o tych co przeżyją… Niech Jezus już wraca, bo nie mogę się doczekać

Comments are closed.